Olejki do twarzy – jeszcze dekadę temu kojarzone głównie z pielęgnacją ajurwedyjską lub luksusowymi zabiegami w SPA – dziś stały się filarem domowej rutyny pielęgnacyjnej. Rosnąca popularność ma solidne podstawy: to koncentraty naturalnych lipidów, antyoksydantów i witamin, które potrafią wzmocnić barierę hydrolipidową, zminimalizować utratę wody oraz przywrócić skórze elastyczność. Klucz leży jednak w świadomym wyborze odpowiedniej formuły i prawidłowym stosowaniu.
Rodzaje olejków – schnące, półschnące i nieschnące
Olejki do twarzy dzielimy na schnące, półschnące i nieschnące – w zależności od zawartości kwasów tłuszczowych nienasyconych. Olejki schnące (np. z dzikiej róży, malin, konopi) szybko się wchłaniają, nie pozostawiając lepkiej warstwy, dlatego skorzysta na nich cera mieszana czy problematyczna. Półschnące (arganowy, jojoba, migdałowy) zapewniają równowagę – zmiękczają naskórek, jednak nie tworzą ciężkiego filmu. Natomiast oleje nieschnące (kokosowy, awokado, oliwa) są polecane skórze suchej i dojrzałej, gdyż ich bogata, okluzyjna konsystencja zatrzymuje wilgoć.
Kwasy tłuszczowe a typ cery
Drugą kwestią jest profil kwasów tłuszczowych. Cera skłonna do zapychania zwykle lepiej toleruje wyższy udział kwasu linolowego (omega-6). Dlatego entuzjaści oleju z pestek winogron czy z wiesiołka chwalą sobie jego działanie przeciwzaskórnikowe. Skóra sucha i wiotka z kolei kocha jednonienasycony kwas oleinowy (omega-9), obecny m.in. w oleju arganowym czy marula.
Olejki nie tylko na noc
Mit, że „olejki są tylko na noc”, dawno został obalony. Kilka kropel wymieszanych z żelem aloesowym lub esencją tworzy ultralekki serum na dzień. Kluczowe jest jednak zachowanie odpowiedniej kolejności warstwowania: olejek zawsze po wodnych kosmetykach, aby zatrzymać wilgoć. Latem najkorzystniej sprawdza się metoda sandwich: mgiełka – serum humektantowe – olejek – krem SPF. Zimą, gdy kaloryfery wysuszają powietrze, olejek można wmieszać w krem emolientowy, zyskując odżywczą maskę bez zatykania porów.
Połączenie z retinolem i kwasami
Warto wspomnieć o retinolu i kwasach AHA/BHA. Olejek z dzikiej róży to naturalne źródło trans-retinoinianu, który działa podobnie do retinolu, lecz bez drażnienia. Z kolei olej tamanu zawiera kallofilol, substancję przeciwzapalną cenioną przy kuracjach kwasowych, ponieważ łagodzi zaczerwienienia. Coraz częściej spotyka się więc sera, łączące właściwości lipidowe z mikrodawką składników złuszczających.
Jakość i obróbka ma znaczenie
Obróbka surowca ma znaczenie. Tłoczenie na zimno zachowuje termolabilne witaminy A i E, ale olej jest mniej stabilny. Frakcjonowanie (np. trójgliceryd kaprylowo-kaprynowy z kokosa) zwiększa trwałość i lekkość, lecz pozbawia części fitozwiązków. Warty uwagi kompromis to oleje rafinowane w niskiej temperaturze: czyste, hipoalergiczne, a jednak bogate w sterole.
Technika aplikacji i przechowywanie
Sposób aplikacji? Trzy–cztery krople rozgrzane w dłoniach i wprasowane w wilgotną skórę. Masowanie opuszkami pobudza mikrokrążenie, poprawia koloryt i ułatwia drenaż limfatyczny. Wieczorem olejek można zmyć olejkiem rycynowym z dodatkiem emulgatora, a następnie spłukać ciepłą wodą. Usuwa to makijaż bez naruszania płaszcza lipidowego. Na koniec warto wspomnieć o opakowaniu: ciemne, szklane butelki z pipetą chronią przed światłem i utlenianiem. Po otwarciu większość olejów powinna być zużyta w ciągu sześciu miesięcy. Przechowywanie w lodówce spowalnia jełczenie, a dodatek tokoferolu (witaminy E) działa jak naturalny konserwant.
Artykuł sponsorowany